Ilu rodziców, tyle metod wychowawczych. Od czasu do czasu w róznego rodzaju dyskusjach przewija się motyw bezstresowego wychowania. Zdania dorosłych w tym temacie są mocno podzielone. Jedni uważaja, że dzieci trzeba trzymać krótko. Jeśli nie jest posłuszne, solidny klaps czy lanie pasem z pewnością nie zaszkodzi. Lęk przed spuszczeniem manta budzi w dziecku respekt. Szacunek. Autorytet. Stawia je do pionu, pokazuje naszą władzę nad nim i uczy posłuszeństwa. Tylko czy aby na pewno tędy droga?. Znam takich ludzi, którzy twierdzą, że ich dorosłe dzieci „wyszły na ludzi” właśnie dzięki temu, że doswiadczyły przemocy ze strony rodziców. Wychowywanie dziecka tzw. „żelazna ręką” ma jednak swoje skutki uboczne, z których wielu z nas nie zdaje sobie sprawy. Przemoc zawsze rodzi przemoc. Dziecko wychowane w przemocowym domu (niekoniecznie mam tu na myśli problem alkoholowy) przeniesie agresywne zachowania swoich rodziców na swojego życiowego partnera. To po pierwsze. Po drugie mało kto zdaje sobie sprawę z tego, ze jakakolwiek forma agresji wobec dziecka prowadzi je do braku samoakceptacji, ogromnych deficytów emocjonalnych, aktów autoagresji oraz nałogów.
Czy w takim razie lepszym rozwiązaniem jest tzw. bezstresowe wychowanie? Zdecydowanie NIE. Rodzice, którzy nie mają żadnych oczekiwań, ani wymagań wobec swoich dzieci nie stanowią dla nich autorytetu. Każdy młody człowiek potrzebuje konkretnych wskazówek ze strony najbliższych oraz bardzo wyraźnie wyznaczonych granic, których nie wolno mu przekraczać. Nie popieram lania dziecka pasem wieszakiem czy kablem od prodiża. Jestem natomiast zwolennikiem systemu kar i nagród. Mnie wychowano w tym systemie i zdało to egzamin. Jak coś przeskrobałam, dostawałam taka czy inną karę, majacą mnie zniechęcić do niewłaściwych zachowań. I odwrotnie: perspektywa wynegocjowanej z rodzicami nagrody działała na mnie motywująco. Wychowując dziecko w sposób bezstresowy na pewno nie nauczymy go odpowiedzialności za siebie, swoje emocje oraz czyny. Jeśli nie wyznaczymy mu granic, będzie ono żyło w przekonaniu, że wszystko mu wolno, wszystko mu ujdzie na sucho i wszystko mu się należy. Osobiście uważam, że zarówno wychowanie bezstresowe jak trzymanie dziecka krótko jest bardzo niepedagogiczne i szkodliwe. To doskonała recepta na katastrofę i bardzo prosta droga do nieszczęścia. Historia którą przytoczę na potrzeby tego wpisu idealnie to pokazuje.
A zatem do rzeczy. O tej tragedii dowiedziałam się niedawno dzięki portalowi @Onet oraz programowi @UwagaTVN. Może komuś z Was ta historia także obiła się o uszy. W dużym skrócie: nastoletnia dziewczyna oskarżyła swoją matkę o gwałt. 16-letnia Julia zgłosiła się na policję zeznając, jakoby matka od dłuższego czasu stosowała wobec niej przemoc. Biła ja, kopała, szarpała za włosy, zrzuciła ze schodów oraz wielokrotnie molestowała nieletnią przy uzyciu szklanki. Ta miała pęknąć i dotkliwie młodą poranić. Dziewczynę natychmiast umieszczono w rodzinie zastępczej, a policja rozpoczęła śledztwo. Efekt? Matka na kilka ładnych miesięcy trafiła za kratki. W toku postępowania okazało się, że kobieta nie jest winna zarzucanych jej czynów, zaś wniesione przez córkę oskarżenie było aktem zemsty….Za co? za pozbawienie młodocianej dostępu do telefonu, od którego była uzależniona! Ojciec dziewczyny zeznał: „znam żonę bardzo długo, wiem jaka jest. Wiem też, jak ciężkim dzieckiem była Julia. Jedyną karą w domu było zabranie telefonu. W jej przypadku to było jak koniec świata – Kiedy zabraliśmy jej za karę telefon, córka wydzierała się, wyrzucała nas z pokoju. Użyła nawet słów: wyp… z mojego pokoju. Jak córka wracała ze szkoły i miała rozładowany telefon, od razu podłączała go. Wchodziła do kuchni, pytała, gdzie obiad, jadła i wracała do pokoju, do telefonu.”. Oto bolesne konsekwencje bezstresowego wychowania. Dziecko pozbawiło matkę pracy, dobrego imienia, praw rodzicielskich oraz wolności…. To się po prostu w głowie nie mieści! Kobieta, która starała się dobrze wychować swoje dziecko, przeżyła piekło na ziemi. Powiedzieć „straszne” to nic nie powiedzieć. Coś ewidentnie nie pykło. Córa „wychowała sobie” mamusię i pokazała, gdzie jest jej miejsce… Moim zdaniem małolata zamiast do rodziny zastępczej powinna trafić na smartfonowy odwyk, a po nim prosto do więzienia!. Nie mam pojęcia, gdzie Ci rodzice popełnili błąd, ale wiem jedno: wielu Polaków absolutnie nie powinno mieć dzieci. No ale że za bycie rozpłodowym królikiem dają pińcset plus, to co tu się dziwić?. Czasami odnoszę wrazenie, że wielu Polaków nie jest odpowiednio przygotowanych do bycia rodzicem. Może zamiast tracić czas na pierdoły typu kalendarzyk małżeński, warto w końcu zatroszczyć się o odpowiednie przygotowanie młodych ludzi pod katem psychologicznym, emocjonalnym oraz duchowym, zanim zdecydują się na powiększenie rodziny?
A Wy? Co o tym myślicie?
Czytałam ten artykuł i śmiem podejrzewać, że mama z córą były kumpelkami. Można mieć i takie relacje ale wszędzie są jakieś granice. Rodzicielskie wychowanie ni jak ma się do wychowania przez kolesi. Tutaj jest największy problem, tutaj „macki starych” nie sięgają. Nie ma takiej książki o wychowamiu dzieci która pasowała by do każdego dzieka. Indywidualne podejście no i dużo cierpliwości, wyrozumiałości ….Pewnie można pokazać … kto tu rządzi… ale na dłuższy okres to nie działa. W najlepszych domach trafiają się patologiczne dzieci.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mnie wychowywano w czasach gdy jeszcze pojęcie bezstresowego wychowywania nie funkcjonowało i szczególnie mój stary jakoś nie przykładał uwagi do tego bym się nie stresował, szczególnie gdy przychodziła wywiadówka 🙂 Myślę, że trzeba znaleźć złoty środek, bo przesadzanie w którąkolwiek ze stron jest kiepskim pomysłem i tak jak w przypadku mojego wychowania przyniesie marne rezultaty 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bestresowe wychowanie jest bzdurą. Rodzice mają przygotować dzieci do życia, a życie jest stresujące. Przygotowanie do życia to udzielanie informacji na temat granic, czyli przekazywanie wiedzy. Bicie jest złe, pokazuje, że rodzice nie umieją sobie radzić inaczej. Natomiast nie uważam, że w przypadku, który opisałaś chodzi o bezstresowe wychowanie. Rodzice latami ignorowali histerie córki. Albo byli skrajnie nieudolnymi opiekunami, którzy nie potrafią odczytywać informacji zwrotnej drugiego człowieka, czym wykoleili to, co na początku wcale nie było zepsute, albo nie odnieśli się do zaburzenia, które córka prezentowała w pełnej krasie od najmłodszych lat. To się zawsze mści.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Dodam jeszcze, że metoda kar i nagród powinna się odnosić do przewinień, a nie do manipulowania dzieckiem w życiu codziennym, w relacjach z rodzicami. Szczególnie jest to ważny punkt przy rodzicach skrzywionych religijnie. Metodą kar i nagród można zapewnić sobie, że dziecko będzie chodziło do kościoła wtedy, kiedy my chcemy, ale nie, że będzie myślało to chcemy, albo będzie nas później traktowało poważnie. Metoda zimnej tresury, bez elementów przywiązania, oddala emocjonalnie dziecko od rodzica. Oczywiście może się zdarzyć, że uda się wychować dziecko bierne, strachliwe, wycofane, które z powodu bierności zinternacjonalizuje sobie poglądy rodziców. Tyle, że rodzice mojego męża próbowali cztery raz, nie udało się im z żadnym dzieckiem, metodą kar i nagród raczej zepsuli więź, którą mogli mieć ze wspaniałymi, utalentowanymi i inteligentnymi dziećmi.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Manipulacja w jakiejkolwiek postaci nigdy nic dobrego nie przyniesie. Także w wychowaniu dzieci. Tu się w pełni zgadzam. Co innego dziecko do czegoś zmuszać, co innego motywować dajac argument ( a przede wszystkim dobry przykład). Różnego rodzaju „skrzywienia” w rodzinie (także te na tle religijnym) z pewnością się zdarzają. Choćby w rodzinie M. Być może dlatego większość rodziny trzyma się od kościoła z daleka. Manipulacja w połączeniu z przemocą emocjonalno-psychiczną , niedostępnością rodziców i wielka pobożnością (czyt: kościółkiem) nie mogła skończyć się inaczej, jak tylko dezaprobatą. odrazą i oddaleniem. To oczywiste. Moi rodzice dali mi całkowitą wolność co do wiary i religii i to najlepsze, co mogli zrobić. Sama też nie zamierzam nawracać swojego potomstwa na siłę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Właśnie! Dobry przykład to jest najlepszy sposób na wychowanie szczęśliwego człowieka. Dobry, w sensie, gdy pokazujemy młodym jak żyć i pokazujemy im także, że jesteśmy szczęśliwi z okazji naszych wyborów. Dzieci zauważają każdą niezgodność tego, co mówimy z tym co robimy. I wyciągają własne wnioski.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadzam się z Tobą i też stosuję metodę nagradzania i kar. Kto, jak nie rodzic, ma dziecku pokazać, które zachowania są złe? A gdy ktoś mi mówi, że ta metoda to przesada, bo teraz wychowanie bezstresowe jest „na czasie”, to mi się nóż w kieszeni otwiera…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bezstresowe wykonanie jest wymysłem o wiele lat starszym od 500 z plusem. Toteż doszukiwanie się związku pomiędzy przywodzeniem do rodzenia dzieci, a bezstresowym wychowaniem jest niestety pomyłką w ocenie. Jeśli chodzi o uzależnienia dzieci od smartfonów i innych zabawek umożliwiających dzieciom dostęp do sieci społecznościowych, głupawych gier, przyczyny szukałbym w czymś innym. Tym czymś jest chęć zapewnienia sobie spokoju, aby móc się zajmować czymkolwiek innym, niż własnym dzieckiem. To brak poczucia obowiązku i odpowiedzialności.
Do osiągnięcia pewnego wieku przez dzieci, rodzice są dla nich źródłem wiedzy, wzorem do naśladowania i malejącym autorytetem wraz z dorastaniem dzieci, które są poddawane wpływom zewnętrznym; przedszkole, szkoła, środowisko z którym dzieci utrzymują kontakt. Nawet rodzice odpowiedzialni, mogą sobie nie poradzić z problemem wychowania dziecka.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
no cóż… sama powiedziałaś, że ilu rodziców tyle metod. ich jakoś osądza życie. niestety czasem wyjątkowo boleśnie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W orientalnej Szwecji znajomy poszedł na dzień otwarty w przedszkolu. Pani opowiadała o bezstresie. Na jego pytanie czy jak bajbus będzie chciał wbić w domu gwóźdź w fortepuan to czy ma pozwolić derektorka placówki odpowiedziała , że tak. Więc wredny Polak nie posłał latorośli do tego przedszkola…
PolubieniePolubienie
Przepraszam, że się wtrącam. To b. dobry przykład, ale także na to, że niektóre pytania wymagają wprowadzenia i uzupełnienia. Szwecja jest dość orientalnym krajem w zakresie wychowywania dzieci i rozumiem, że pytanie „znajomego” było teoretyczne, jednak wymagało ono opisania tego co wcześniej działo się w tej rodzinie, że dziecko wpadło na taki pomysł? …
PolubieniePolubienie
Nic się nie działo , znajomy miał bujną wyobraźnię i fortepian . Oraz był wychowany w czasach , że jak rodzice mówili nie to było nie , a jak psor w szkole coś kazał to się to robiło.
PolubieniePolubienie
Tak myślałem. Tylko dlaczego potem zrezygnował z tego fajnego przedszkola? 😉
PolubieniePolubienie
Pewnie znalazł jeszcze fajniejsze 🙂
PolubieniePolubienie
No tak … w Szwecji jest to możliwe.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bicie dziecka – poza tym, że jest karalne – jest totalną porażką rodziców. System kar i nagród jest niezły, ale powinien maksymalnie płynąć od środowiska, bo rodzice są od zapewnienia i ochrony bezpieczeństwa dziecka, a nie od karania i nagradzania. Nie będę doradzał, bo też podzielam pogląd, że ilu rodziców tyle metod wychowywania. W moim przypadku sprawdzał się system usamodzielniania, jak w wieku 3-4 lat nie potrafiłem sam się ubrać (te cholerne sznurowadła) to (za karę? 😦 ) nie wychodziłem na dwór. Jak w czasie wakacji (10-14 lat) nie potrafiłem dorobić czymś w rodzaju wolontariatu to rodzice nie dokładali do zakupu drogich rzeczy, itd., itp., … Bezstresowość jest dobra, ale nie w zakresie wychowywania tylko współżycia w rodzinie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Świetny wpis.. Bardzo dużo w tym prawdy i opisane tu jest samo życie! Podpisuje się pod tym..
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Chyba nie ma reguły. A dzieciaki czasem potrafią być naprawdę wredne. Jednak tłuc ich nie można, bo potem one będą tak traktować swoje dzieci, by wziąć odwet za złe dzieciństwo. A może też być odwrotnie i będą je wychowywać bezstresowo, by oszczędzić im tego, co sami kiedyś przeszli. Patrząc na starsze pokolenie, to dzieciaki jednak były zupełnie inne, jakby grzeczniejsze (a może tak mi się tylko wydaje). Milenialsi, czy jak ich się tam nazywa… są bardziej pyskaci, roszczeniowi i wymagający. Klną też na potęgę, że aż uszy puchną (oczywiście uogólniam). Myląc to z dorosłością, tak, jak kiedyś palenie papierosów uważało się za przejaw dorosłości. Nie mam dzieci i wcale tego nie żałuję. Pan Bóg, czy Pani Bozia oszczędziła mi jakoś instynktu macierzyńskiego. I babcią też nikt mnie nie zrobi, w ogóle jakoś trudno mi sobie wyobrazić, bym kiedykolwiek miała nią być… A mały klaps niesfornej latorośli raczej nie zaszkodzi, a na drugi raz już się zastanowi, że tego nie wolno! Tłumaczenie i przekonywanie do tych mądrali nie trafia, zawsze zrobią na przekór. Jak to dzieci 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj tak, wiele ludzi nie powinno mieć dzieci i obserwuję to nie tylko w telewizji, ale też w bliskim środowisku. Jako mama 10-cio miesięcznego diabełka jestem na początku tej drogi, ale już staram się wyznaczać granice i ustalać zasady. Nie ma w domu dawania dziecku telefonu, czy pilota, nie ma bajek od rana do nocy. Niektórzy tego nie rozumieją i wręcz usłyszałam, że nie potrzebnie to wszystko robię, bo i tak dziecko jest za małe i nie rozumie tych moich „wymyślonych” zasad. Nigdy bym dziecka nie uderzyła, ale czasem używam stanowczego tonu, by wiedziało że coś co robi jest złe, nieodpowiednie lub niebezpieczne. Nie jestem zwolennikiem pozwalania dziecku na wszystko i bezstresowego wychowania, bo życie to nie bajka.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja od swoich dostawałem wpierdol i wyszedłem na ludzi. Moje dzieci bardziej wychowywała żona, bo ja zarabiałem, ale też sobie radzą. I to nie najgorzej!
PolubieniePolubione przez 1 osoba