warte uwagi

Efekt Wertera – czyli kilka myśli o samobójstwie

samobojstwo

 

 

Co jakiś czas można w mediach usłyszeć, że ktoś targnął się na swoje życie. Samobójstwo – bo o tym będzie mowa – jest ogromną tragedią człowieka. Na dźwięk słowa „samobójstwo” zawsze zadaje sobie w duchu retoryczne pytanie: cóż takiego musiało się stać, że ktoś postanawia zadać gwałt swojemu życiu? To trudne pytanie prawie zawsze pozostaje bez odpowiedzi. Jest to zjawisko wstrząsające i niestety częste. To nieraz podwójny dramat : tego, który odszedł, oraz tych, których pozostawił. Pewnie powiecie: a co tu roztrząsać , pytać dlaczego? Po prostu człowiek był słaby, nie potrafił sprostać problemom, jakie nieraz stawia przed nami życie. Łatwiej było się powiesić, niż wziąć odpowiedzialność za siebie i własne życie. Ma to, na co sam zapracował. Ot co!… Wydaje mi się, że jesteśmy w błędzie. Bardzo często mamy mylne wyobrażenie odnośnie samobójstwa. Zatrzymujemy się na powierzchni, nie wnikając w głąb. Widzimy człowieka, który wybrał śmierć, ale nie znamy jego historii. Nie wiemy jaki dramat przeżywał, jaką walkę toczył w samotności i ukryciu. Nie przyznam się przecież do tego, że cierpię na depresję, od wielu miesięcy robiąc przed światem dobrą minę do złej gry.Muszę uporać się z tym sam/a.(….).

Możemy mówić i myśleć co chcemy, ale ludzie mający różnego rodzaju zaburzenia psychiczne, są często stygmatyzowani w społeczeństwie. Nawet, jeśli cierpiąca osoba zwróci się po pomoc do terapeuty, nic to nie zmieni. Co bowiem wniesie pseudonaukowy banał pt. „jutro też jest dzień, wszystko będzie dobrze” w życie człowieka który stracił pracę oraz żonę i dzieci w wypadku samochodowym?. (…) Bardzo często jesteśmy zaszokowani tym, że pan Iksiński -powszechnie lubiany, mający dobrą pracę – popełnił samobójstwo. Tymczasem bardzo często osoba cierpiąca na depresję – mniej lub bardziej dyskretnie przesyła otoczeniu znaki, będące cichą prośbą: „nie daję już rady, pomóż mi”. Powinno nas na przykład zaciekawić, dlaczego zawsze towarzyska, otwarta na innych osoba – staje się nagle wycofana: ogranicza relacje z innymi, a nawet całkowicie z tych relacji rezygnuje, izoluje się. Wpada w huśtawkę zmiennych nastrojów czy niekontrolowany gniew. Postępuje lekkomyślnie, pakuje się w ryzykowne sytuacje. Zaczyna sięgać po używki lub ich nadużywać. Myśli o sobie negatywnie, nie dostrzegając swoich osiągnięć. Często prowadzi „filozoficzne” rozważania na temat śmierci. Słucha „mrocznej” muzyki… To tylko kilka sygnałów wysyłanych przez osoby cierpiące na poważną depresję. Samobójstwo to już efekt końcowy cierpień człowieka, który uznał, że jedynie śmierć może te cierpienia ukrócić. Jeśli samobójstwo cechuje ludzi tchórzliwych, słabych i egoistycznych, to żeby je popełnić trzeba być cholernie odważnym tchórzem.

Powodów, dla których ludzie targają się na swoje życie jest naprawdę wiele. W obliczu skali tego zjawiska, alarmujących statystyk, narzuca się pytanie: czy można coś zrobić? Myślę, że tak. Być może często nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale bardzo wiele może zdziałać zwyczajna ludzka empatia: wysłuchanie drugiego człowieka , wejście w jego sytuację. Bez pouczania, prawienia kazań czy krytyki, która jeszcze bardziej cierpiącego człowieka zamyka w swoim cierpieniu i izoluje od świata zewnętrznego. Depresja to choroba duszy. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że obecność drugiego człowieka w sytuacji kryzysu (nawet, jeśli ta druga osoba nie potrafi mnie do końca zrozumieć) daje naprawdę wiele. W głowie potencjalnego samobójcy toczy się bowiem potężna walka: z jednej strony – człowiek chce popełnić samobójstwo, z drugiej – ma ogromną wolę życia. Paradoksalnie popełnić samobójstwo jest więc naprawdę trudno. Wsparcie otoczenia, dostrzeżenie problemu – może pomóc zdesperowanemu człowiekowi rozważającemu samobójstwo wybrać życie. Bardzo dobrym rozwiązaniem była by wielka akcja edukacyjna w szkołach (także dla nauczycieli, pedagogów, rodziców), częste kampanie społeczne poruszające ten problem, panele dyskusyjne itp., bowiem samobójstwa często popełnia także młodzież i dzieci. Potrzeba nam odczarować ten temat, wokół którego wyrosło wiele mitów i błędnych przekonań. Samobójstwo to nie problem jednostki będącej najsłabszym ogniwem. To problem społeczny , cywilizacyjny. Nie dotyczy tylko ludzi biednych, mało wykształconych, czy nieporadnych życiowo. Samobójstwa popełniają także ludzie sukcesu: medialni, sławni i bogaci, którym – wydawać by się mogło – niczego do szczęścia nie brakowało. I wreszcie po trzecie: kwestia psychoterapii, która wciąż dla wielu ludzi jest tematem wstydliwym. W tym temacie swoją inicjatywę i ogromne zaangażowanie powinien wykazać także rząd, ale na to raczej nie ma co liczyć. W końcu najważniejsze dla naszego rządu jest postawienie kolejnych pomników, zmiana nazw ulic, wręczenie kolejnych orderów, czy świętowanie kolejnych smoleńskich miesięcznic. Tragedie zwykłych ludzi nie mają większego znaczenia… Przykre(…).

PS. TEMAT ŚWIEŻY, CHOĆ Z MOJEGO STAREGO ADRESU NA ONET.

2 myśli na temat “Efekt Wertera – czyli kilka myśli o samobójstwie

  1. 7 dobrych lat życia balansowałem na krawędzi życia i śmierci, tłukłem się z myślami samobójczymi, mam nawet za sobą próbę i jedną udaremnioną. Feralnego dnia – tego, kiedy omal nie zawisłem na belce – zrozumiałem, że dla samobójcy nigdy nie istnieje moment, w którym zanika całkowicie wola życia, że ten ostatni krok trzeba dać na przekór niej – i ze od zrozumienia tego faktu do śmierci już tylko krok. Ale teraz kocham swoje życie, od kilku lat, odkąd leczę się na depresję. Masz racje, że to problem cywilizacyjny: np. w USA więcej osób popełnia samobójstwo niż ginie w wypadkach drogowych. W Chinach to istna plaga.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Muszę się przyznać, że ten post – może nieco chaotyczny – napisał niedoszły samobójca. Wiem wiem, to żaden powód do chluby, ale tamtego czasu nałożyło się na siebie tak wiele różnych problemów, że w pewnym momencie miałam dość. Przestało mi zależeć na czymkolwiek. Na własnym życiu także. Na szczęście do tragedii nie doszło , choć brakowało niewiele. Ja wybrałam metodę pn. przedawkowanie leku. Jednak – co dziwne- pomimo mojego targnięcia się na siebie , miałam w sobie chęć życia. Jedynie nie widziałam sensu. Terapia psychologiczna (wiele miesięcy) efektów nie przyniosła żadnych. Podniosła mnie wspólnota ludzi wierzących , a może i sam Bóg poprzez ich obecność, czas, modlitwę. Dziś kocham życie i mając te wszystkie doświadczenia – nie pozostaję obojętna na cierpienie innych. Na te sygnały wysyłane przez człowieka będącego w kryzysie. Nie jestem psychiatrą ale wierze, że czasem nie trzeba wiele, by takiego człowieka podnieść na duchu: pokazać ten sens, wlać utraconą nadzieję. Obecność, bycie dla…to naprawdę wiele…

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.