Zwykło się mawiać, że strach ma wielkie oczy. I cos w tym rzeczywiście jest. Właśnie wypisano mnie ze szpitala. Miałam wymienianą baterię do urządzenia VNS , które wspomaga leczenie lekoodpornej padaczki. Po upływie około trzech tygodni od mojej ostatniej wizyty u specjalisty zostałam w końcu przyjęta na oddział neurochirurgii. Muszę przyznać, że nie była to dla mnie łatwa sytuacja. Ze względu na covidowe procedury do zabiegu byłam nastawiona raczej negatywnie. Do lekarzy też, a przecież zaufanie to podstawa!. Dręczyły mnie dwie podstawowe kwestie:
- pierwsza: czy zmuszą mnie do wykonania testu PCR (nie byłam zachwycona perspektywą grzebania mi głęboko w nosie celem pobierania materiału genetycznego)
- druga: jak to właściwie będzie przebiegało?
Przeszłam już dwie poważniejsze operacje w narkozie. Obie ciężko zniosłam. Dlatego też martwiłam się o ogólny stan mojego samopoczucia po przywiezieniu mnie z bloku na salę szpitalną. Na szczęście były to obawy mocno na wyrost. Wszystkie badania wyszły prawidłowo, testu PCR mi nie robili, zaś cały zabieg trwał 30 minut. Zastosowano znieczulenie miejscowe. Było mało przyjemnie, ale do przeżycia. Wszystko poszło dobrze. Wymieniona bateria będzie mi służyć co najmniej 5-6 lat, może więcej. Cieszę się, że termin operacji wyznaczono mi akurat teraz. W końcu o tej porze roku ludzie rzadko miewają infekcje wirusowe. Kto wie jakby to wszystko wyglądało, gdyby termin hospitalizacji wypadł mi na przykład w listopadzie czy lutym 2023? Biorąc pod uwagę, że znowu mówi się o kolejnych falach zakażeń wiadomo czym i powrotem restrykcji, można domniemywać, że moja sytuacja byłaby wówczas o wiele trudniejsza. A tak, mam to już za sobą i mogę dalej spokojnie żyć u boku kochanego męża…..
Kamień z serca! 🙂
Dodaj odpowiedź do Pisane Kobiecą Duszą Anuluj pisanie odpowiedzi