refleksyjnie

Uwolnić umysł, czyli kilka słów o Pawlikowskiej

Ostatnio zafundowałam sobie informacyjny detoks. Wolne chwile poświęcałam na książkowe lektury lub dobrą muzykę. Dziś postanowiłam zerknąć, co w necie piszczy i natychmiast tego pożałowałam. Wszystko za sprawą brutalnego hejtu, jaki wylewa się na panią Beatę Pawlikowską. Poruszyła bowiem bardzo trudny temat, jakim jest zdrowie psychiczne. Z powodu depresji cierpi coraz więcej ludzi. Nie jest tajemnicą, że ta konkretna dziedzina medycyny od lat leży i błagalnie jęczy o uzdrowienie. Gdy ktoś w końcu podejmuje na ten temat rzeczową polemikę, kończy jak Pawlikowska: otrzymuje od internautów kpinę, agresję, wyzwiska, a nawet groźby karalne. Dla jasności: nie jest dla mnie rzeczą najistotniejszą to, czy pani Beata ma wykształcenie medyczne, czy też nie. Ważny jest dla mnie otwarty umysł konkretnego człowieka oraz to, że dostrzega on wagę problemu. Okazuje się jednak, że dziennikarka oraz podróżniczka nie powinna się w tym temacie w ogóle wypowiadać, gdyż jest milionerką i nigdy nie miała depresji (naprawdę? skąd ta pewność?). Nie posiada także pełnej wiedzy naukowej (brak dyplomu). Pełna zgoda. Bądźmy jednak konsekwentni: czy pan Niedzielski
(z wykształcenia ekonomista) lub pan Dworczyk (historyk) mają dość wiedzy medycznej oraz kompetencji, by decydować o zdrowiu publicznym Polaków? Raczej też nie.
A więc czemu ma służyć to całe bicie piany?

Jak nie wiadomo, o co tak naprawdę chodzi, to zazwyczaj chodzi o pieniądze. Nie wiem, czy wiecie ale leki są trzecią na świecie przyczyną zgonów. A skoro tak jest, to chyba coś tu mocno nie gra? W końcu zażywanie leków (zgodnie z zaleceniem lekarza) powinno pozytywnie wpływać na nasze zdrowie oraz życie. Z jakiegoś powodu tak jednak nie jest. Owszem, niektóre leki są w stanie pomóc choremu, jednak nie bez skutków ubocznych. Mówię to także z perspektywy pacjenta, gdyż miałam w swoim życiu naprawdę długi epizod walki z depresją, o której nikt nie wiedział. Leki, jakie mi wówczas mi przepisano, wcale mi nie pomogły wyjść z tego stanu (ale to już materiał na zupełnie inny post). Depresja to choroba duszy. Faszerowanie ludzi antydepresantami nie rozwiąże problemu do końca. Pigułka nie jest w stanie całkowicie usunąć tego, co wyniszcza człowieka od środka. To stanowczo za mało. Trzeba to przemodlić. Przepłakać. Przepracować. Owszem, dobrze dobrane farmaceutyki mogą łagodzić objawy, ale nie zlikwidują przyczyny tej choroby. Gdyby rzeczywiście tak było, to wielu pacjentów z depresją nie miało by jej nawrotów. Mam w swoim środowisku osoby cierpiące latami na schizofrenię oraz depresję i jakoś nie widzę u nich poprawy i większego zadowolenia z życia. Za to objawów niepożądanych u tych konkretnych osób nie brakuje. Do najczęstszych należą wyczerpanie, senność, otumanienie, stany lękowe czy przyśpieszone bicie serca. Nic więc dziwnego, że chorzy poszukują jakiejś alternatywy. Nadziei. A oto, co mówi sama pani Beata Pawlikowska w sprawie całej tej afery (cytuję za jej facebookiem):


Z całego serca dziękuję za wszystkie wyrazy poparcia, jakie otrzymałam po ataku na fakty przedstawione w filmie „Depresja. Najnowsze badania naukowe”.
Przyznam, że bałam się wyjść z domu z obawy przed pobiciem. Przez trzy dni nie mogłam spać. Dostałam niezliczone groźby, życzenia chorób i pełne nienawiści wyzwiska.
Ani przez chwilę nie zwątpiłam w prawdę tego co powiedziałam w filmie. Przez moment zwątpiłam w wolność słowa w Polsce. Pomyślałam, że może to co mam do powiedzenia musi poczekać, że będzie lepszy czas, żeby o tym mówić. Zamieściłam przeprosiny, w których napisałam, że „nie zamierzam więcej zajmować się tym tematem”.
Dzisiaj oświadczam, że zamierzam zajmować się tym tematem, żeby nieść wiedzę i nadzieję osobom z depresją i schizofrenią.
Zamierzam powołać Fundację Wiedza i Nadzieja (w skrócie WIN, czyli „Zwycięstwo”), która będzie działała na rzecz osób z depresją i schizofrenią, dając im wiedzę, nadzieję i miłość. Fundacja będzie skupiała mądrych, empatycznych lekarzy, którzy widzą człowieka jako całość wraz z jego emocjami, samotnością, bezradnością, wcześniejszymi doświadczeniami i stylem życia. Fundacja będzie skupiała naukowców, którzy dzielą się najnowszymi odkryciami dotyczącymi zdrowia, w tym także psychicznego. W ramach Fundacji Wiedza i Nadzieja będę prowadzić wywiady z naukowcami i lekarzami, którzy opowiedzą o swojej pracy, holistycznym podejściu do zdrowia i najnowszych sposobach leczenia. W ramach Fundacji Wiedza i Nadzieja będziemy wydawać książki poświęcone zdrowiu, w tym także zdrowiu psychicznemu oraz prezentować filmy na ten temat.
Mimo wypowiedzi naukowca potwierdzającego, że fakty przedstawione w filmie są prawdą oraz oficjalnego stanowiska Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich potwierdzającego rzetelność materiału dziennikarskiego oraz potwierdzającego prawo do wypowiedzi na ten temat w ramach konstytucyjnego prawa do wolności słowa, w mediach nadal pozostają bez sprostowania materiały godzące w moją wiarygodność jako dziennikarza i dobre imię, a organizacja Mediów Medycznych PTMM zamierza pozwać mnie do sądu lub też skierować zawiadomienie karne przeciwko mojej osobie.
Po konsultacji z kancelarią prawną, chcę podjąć kroki prawne w celu oczyszczenia mojego imienia i nazwiska, w obronie prawdy i prawa do wypowiedzi w ramach konstytucyjnego zapisu o wolności słowa w Polsce, oraz uniknięcia następnych ataków po rozpoczęciu działalności Fundacji Wiedza i Nadzieja.
Kancelaria oszacowała, że koszty przygotowania niezbędnych materiałów będą dość wysokie. Trzeba m.in. przedstawić przysięgłe tłumaczenia artykułów naukowych (co będzie kosztowało co najmniej 10 000 – 15 000 zł z racji specjalistycznego języka), przygotować angielską wersję mojego filmu, uzyskać stanowiska eksperckie, ponieść koszty notarialne zabezpieczenia szkalujących artykułów oraz obsługi prawnej.
Zakładam zbiórkę na rzecz działań prawnych na ten cel. Wszystkie środki niewykorzystane w celu Zbiórki zostaną przekazane na rzecz Fundacji Wiedza i Nadzieja, a jeśli z jakiegoś powodu nie dojdzie do jej powstania, na inną Fundację działającą na rzecz osób z depresją i schizofrenią. Link do zbiórki: https://zrzutka.pl/ypv6tf
Serdecznie dziękuję za wsparcie ❤️

W tej sprawie najbardziej oburzają mnie dwie kwestie. Pierwszą jest zapowiedziany przez panią „psychiatrkę” Maję Herman pozew przeciwko Pani Beacie. Ta decyzja zaskakuje mnie o tyle, że w swoim nagraniu znana dziennikarka ani nikogo nie obraziła, ani tym bardziej nie zachęcała słuchaczy do odstawienia leków bez wcześniejszej konsultacji z lekarzem prowadzącym. Tak przynajmniej sprawę komentują ci, którzy zdążyli odsłuchać całe nagranie przed jego zniknięciem. Drugą – znacznie poważniejszą kwestią – jest tak zwana „wolność słowa” (w domyśle: tylko dla „namaszczonych” przez system). Jak to bywa w takich przypadkach opinie komentujących są mocno podzielone. Przez media społecznościowe przetacza się istna lawina komentarzy. To jest z pewnością największy plus całej tej afery. Dzięki podgrzaniu tematu przez media, materiał pani Beaty wciąż zwiększa swoje zasięgi. Powiem Wam więcej: cała ta sytuacja tak mną wstrząsnęła, że postanowiłam do niej napisać. To straszne, jak bardzo Polacy dali się podzielić. Tyle jadu, tyle nienawiści. A ja się pytam dlaczego? Jak mogliśmy do tego dopuścić? Na koniec chciałabym postawić pozywającej „ekspertce w dziedzinie psychiatrii” czysto retoryczne pytanie: pani Beata podjęła z własnej inicjatywy konkretne kroki, aby pomóc chorym na depresję ludziom oraz ich rodzinom. Postanowiła założyć Fundację, która będzie realnie wspierać dotkniętych cierpieniem pacjentów, edukować oraz uwrażliwiać społeczeństwo na krzywdę innych. A pani co zrobiła dla swoich pacjentów oprócz przepisania im recept na silne, często uzależniające antydepresanty? Ilu ludziom udało się pani pomóc? Ilu chorych dzięki pani wyzdrowiało i w końcu cieszy się pełnią życia? Tego pewnie nie dowiemy się nigdy. Jedyne co nam pozostaje, to mieć nadzieję, że z tej medialnej nagonki wypłynie jakieś dobro. Bo we współczesnym świecie jest go jak na lekarstwo…..

5 myśli na temat “Uwolnić umysł, czyli kilka słów o Pawlikowskiej

  1. Już wcześniej gdzieś pisałam, że po części się zgadzam z wypowiedzią Pawlikowskiej, bo antydepresantów nie można jeść całe życie, bo każdy lek ma skutki uboczne. I bardzo często te skutki zaczynają być większym złem po pewnym czasie. Uważam, że lekarze za mało zachęcają swoich pacjentów do powolnego odstawiania leków w pewnym momencie, do przyjrzenia się ponownie dawce, do zmniejszania jej i patrzenia jak pacjent na to reaguje. Oni tylko taśmowo przedłużają receptę na to samo, kolejny i kolejny rok. A powinni przyjrzeć się temu pacjentowi bardziej dokładnie, jego sytuacja cały czas się zmienia, może potrzebuje innych dawek, innego leku, innej terapii, może mu teraz lepiej, może mu gorzej- lekarz jak dla mnie czeka na inicjatywę pacjenta, jego pytania i jego nowozgłaszane objawy czy obawy. A ludzie z depresją raczej nie są w tej grupie, która by głośno artukułowała swoje obawy, prośby i zażalenia.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Myślę, że problem nie jest wyłącznie skutkiem relacji pacjent – lekarz – farmaceutyka. Podobno Dania jest najszczęśliwszym krajem … a więc może na równi z leczeniem warto się zająć przyczynami powstawania depresji? Nie jest przecież tajemnicą, że od ponad 30 lat skończył się czas nadopiekuńczości systemowej, jakim uznano PRL … Zmieniliśmy ustrój państwa, ale nie dostosowaliśmy do niego warunków życia.

    Polubione przez 1 osoba

  3. No cóż niestety z przyczynami depresji nic nie robimy musielibyśmy przemodelować całe myślenie społeczeństwa. I cały system edukacji.

    Odnośnie leczenia to też jest najgorsze, że my jako ludzkość dalej tkwimy w wieży Babel. Jeśli ktoś jest przekonany do medycyny zachodniej to forsuje ją. Jeśli do wschodniej to tylko wschodnią. Żeby było śmieszniej sama psychologia ma korzenie w medycynie wschodniej. Ale by nie tracić statusu nauki przyjęła metody medycyny zachodniej. Całe szczęście, że w pewnym momencie dopuszczono Azjatow jako lekarzy, bo dalej leczonoby depresję elektrowstrząsami. Więc i tak jest postęp, że tabletki, a nie tortury prądem.
    Jak dla mnie akurat powinna być współpraca. Medycyna zachodnia nie lubi indywidualnych diagnoz. Opiera się na statystykach… Medykamenty mają skuteczność 60 proc.
    Inna kwestia, że Pawlikowska też trochę zbytnio w zachwyt wpada nad medycyną naturalną. I tak odradzałbym na własną rękę odstawiania leków.

    Istotnym problemem jest, że gdy lekarze konwencjonalni, którzy uzupełnili wiedze o pewne elementy medycyny wschodniej zaczynają podejmować jeszcze absurdalniejsze decyzje (1/4 lekarzy ZUS zna akupunkture). Z kolei współpraca na lini specjalistów od medycyny akademickiej i medycyny naturalnej kuleje. I tu już typowo „Babel”. Bo jedni zwykli nazywać hormonami, a drudzy energią. Tak więc istnieją właśnie śmieszne spory typu jeden mówi o energii agresji, a drugi o adrenalinie…
    I w takim przypadku mamy już 3 możliwości: wprawny psycholog może rozmową zmienić nasz nastrój, a za zmiana nastroju pójdzie zmiana wytwarzanych hormonów. Farmaceutycznie można podać inny hormon, lub pobudzić wydzielanie innego hormonu. Możemy użyć np. Zapachu (może zadziałać jak środki farmaceutyczne lub jak rozmowa z psychologiem), możemy użyć autosugestii. Możemy zjeść kawałek czekolady…

    Więc zawsze ważna odpowiednia diagnoza i dobór odpowiedniej metody rozwiązania problemu.

    A tak na marginesie to mnie zastanawia, gdzie podziała się żelazna zasada, że żadnego leku nie podaje się dłużej niż 6 miesięcy.

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.